wtorek, 30 czerwca 2009

Droga do Jodhpur



Plan byl prosty. Nastepny 'postoj' to Jodhpur. Po drodze chcialem zobaczyc jeszcze swiatynie dzinistow w Ranakpur. Dojazd lokalnym autobusem.
No i dzien wczesniej podekscytowana 'mama' hinduskiej rodziny, mowi, ze wlasnie jedza u niej kolacje Francuzi, ktorzy planuja taka sama trasa. Taksowka. OK, pogadalem z nimi chwile, malzenstwo (ona Hinduska on Francuz) i jeszcze Boris wielki jak 3 Hindusow. Chwila rozmowy po francusku, moge jechac z nimi. Jak dzielimy koszty? Nie ma sprawy, koszty oplaca firma kolesia (jakies IT z Francji). To ja stawiam drinki ;)

Rano przyjezdzaja po mnie taryfa. Kierowca w bialej liberii ze zlotymi guzikami, na aucie napisy, ze super swiss class deluxe. Pakujemy sie (troche ciasno, Boris naprawde jest wielki), szofer wlacza klime i jedziemy. Jak juz troche ochlonalem, to zorientowalem sie, ze nasz super delux swiss class car to - dacia logan ;). No, ale klima to klima.

Po drodze odwiedzamy jeszcze Fort Kumbalgarh z murami tak szerokimi, ze "8 koni moglo isc piers w piers".


Ranakpur. Zbudowana w XV wieku z bialego marmuru swiatynia dzinistow. Nie mozna wnosic do srodka zadnych plynow, telefonow komorkowych i wielu innych rzeczy. za to wstep bezplatny. Mozna fotografowac rzezby, nie wolno postaci bogow/mistrzow.
1444 kolumny naprawde robia wrazenie. W srodku lekki polmrok i chlod. Kilka zaledwie osob i straznicy, ktorzy pilnuja, by nie zlamac obowiazujacych tu regul. Kolumny gesto rzezbione, nie ma dwoch identycznych. Mozna posiedziec i zastanowic sie nad losami swiata ;).


czasami warto nieco ominac zakazy ;)





to jedyne miejsce w okolicy, gdzie kruk moze pogadac z wiewiorka.



Jedziemy do Jodhpur od czasu do czasu 'wyrzucani' z drogi przez ciezarowki.

Brak komentarzy: