Zwykle jest podobnie w nowych miejscach. Pierwszy dzien to "aklimatyzacja" - w lekkim oszolomieniu rozgladamy sie po miescie, staramy sie zapamietac kilka punktow orientacyjnych, szukamy miejsc przyjaznych (kawiarnia, net, itp...) Udajemy pewnych ale poruszamy sie raczej po omacku.
Z czasem poznajemy i wydeptujemy juz "utarte sciezki" - nabieramy pewnosci, realniej negocjujemy z miejscowymi;). Coraz bardziej czujemy sie "jak u siebie", sprytnie wykorzystujac status innostranca.
W naszym tempie podrozowania czas oswojenia z miejscem przewaznie laczy sie z wyjazdem d kolejnego. Dzis opuszczamy Taszkient - jedziemy na drugi koniec mapy: do Nukus;)
czwartek, 17 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz