krotko bardzo, bo u nas juz 9.00 pm, a dzisiaj tylko sniadanie udalo sie zjesc.
Nukus - druga stolica Uzbekistaniu, jak przed chwila powiedzial taksowkarz. Miasto posrodku Kazyl-kum, 200 tys podobno ludzi tu mieszka i jedna dzialajaca knajpa internetowa.
Przylecielismy wczoraj, zajebistym AN-24 (prawie nowka, tak na oko wyprodukowany okolo 1960). Lot jak z Indiany Jonesa - w srodku lataly wielkie muchy i bylo 50 stopni ciepla. Ale za to jakie wrazenia, kiedy silniki wchodzily na obroty, a kadlub wraz z nimi;).
Wyladowalismy :)
Pierwszy nocleg w postsowieckim Nukus Hotel marmurowe schody, dalej juz standard uzbeckich miast. Mozna sie przyzwyczaic. Desperackie poszukiwania przewodnika i samochodu, ktory zawiezie nas nad Morze Aralskie. Ludzie nie bardzo wyrazali zainteresowanie mozliwoscia zarobienia kilkuset USD. Po asfalcie, taksowke wynajac to i owszem. Ale na pustynie?
No i trzeba bylo zawierzyc Lonely Planet i zadzwonic do Mr Tazabaya. Wszystko OK, samochod i przewodnik, tylko cena jedna czy to dla 2 czy dla 5 osob. Co bylo robic? Zaczac negocjacje. :) W trakcie rozmowy telefon od kierowcy - samochod trafil do mechanika. Zobaczymy po poludniu, co da sie zrobic.
Przed nami glowna atrakcja miasta - muzeum Savitskiego. Kolekcja sztuki rosyjskiej, glownie z '20 i '30 XX wieku, zebrana w ZSRR przez malarza i archeologa Igora Savitskiego. Bystry chlopak, aby ratowac tworczosc 'wrogow ludu' (czyli wszystkich, ktorzy nie chcieli wejsc w socrealizm) kupowal ich dziela i wywozil na srodek Kuzyl kum. Postawil wielki gmach i mamy muzeum. Wyglada to wszystko surrealistyczne.
Sama wystawa rozczarowuje (podobno zbiory sa tak duze, ze wystawa trzeba ciagle modyfikowac). Pojedyncze dziela konstruktywistow czy ciekawe obrazy Lysenki (kto to jest artysta Lysenko?), a wiekszosc niestety to 'sztuka artystow Uzbekistanu'. Moze zle trafilismy.
Pozniej krotka wycieczka taksowka do Amu Darii, dotknac i zobaczyc slynna rzeka.
Teraz szybka kolacja i wracamy do naszej jurty z wentylatorem (bo w miedzyczasie zmienilismy lokum - zdjęcia poniżej;)
A jutro o siodmej ma na nas czekac LandCruiser (to nam sie udalo wynegocjowac zamiast UAZa) i 'jedziemy wykapac sie w Morzu Aralskim', czyli 2 dni na pustyni.
piątek, 18 lipca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz