no dobra, zostaje tu. wprawdzie deszczu ciagle brak, ale zaczal wiac wiatr. da sie wytrzymac.
na jutro planuje wycieczke rowerem nad jezioro. poki co namierzylem targ warzywny i dzisiaj uczta z mango (kilo za 30Rs). testuje kolejne sposoby na przezycie w tej temperaturze. dobrym rozwiazaniem jest prysznic kilka razy dziennie. najlepsze sa te poranne, bo nawet chlodne. po poludniu woda zaczyn parzyc ;). po prysznicu warto postac mokrym w przeciagu. przez moment wydaje sie czlowiekowi, ze mu chlodno.
snie o lodowce pelnej piwa. nawet widzialem, gdzie sie kupuje lodowki. nie widzialem jeszcze sklepu z piwem. ale od czego sa knajpy.
chwilowo malpy sie uspokoily (takie doniesienie z frontu).
obserwowalem dzisiaj bawoly i krowy pasace sie razem na dnie jeziora. bawoly to jednak dzikie zwierzeta (nawet jesli chwilowo udomowione). co chwile podnosza glowy, strzyga uszami, wesza. a krowy, jak to krowy. jedza i jedza. a i tak skoncza podobnie. przesadzaja te bawoly z ostroznoscia.
aaa, o co chodzi z tytulem posta? dzieci mnie tu napastuja ze swoim zelaznym zestawem pytan. łot kantri? jor nejm? łan pen? łan rupia? a jesli im odpowiadac symetrycznie, to na haslo łot kantri? reaguja: bundi.
2 komentarze:
Hej! wlasnie przeczytalam calego Twojego (tzn. Waszego jak Kasia dojedzie) bloga - lepiej pozno niz wcale ;) Czuję się jak bym tam była... Fajną masz robotę muszę przyznać - siedzieć pod drzewkiem i obserwowac sobie ludzi - moze się coś mądrego z tego wykluje ;) ok, to do nast. posta. 3maj się ciepło a raczej "ju tejk ker"!
Kolorowe szmatki!
Prześlij komentarz