sobota, 18 lipca 2009

Hindustan vs Pakistan

No na niezlym show dzisiaj bylismy. Zaczelo sie niewinnie. Jedziemy na granice Indie/Pakistan by zobaczyc jak przed zachodem slonca zdejmuja flagi narodowe. Taka atrakcja turystyczna.

Przed Golden Temple facet sprzedaje bilety na granice i spowrotem. 75Rs OK.
Ruszamy wypakowana po brzegi Mahindra (12 osob na pokladzie). Po drodze kierowca zalatwia jeszcze swoje wlasne sprawy, dojezdzamy po 30min. Zatrzymujemy sie na najodleglejszym parkingu i dalej pieszo. Po obu stronach drogi stragany z jedzeniem i piciem, pomiedzy ludzmi kreca sie uliczni sprzedawcy. W kierunku granicy ciagna tlumy w wiekszosci Hindusow (choc powinienem pisac Indusow, bo sporo tu Sikhow). Przechodzimy przez 3 kontrole osobiste (nie mozna wnosic plecakow, o czym na szczescie poinformowal nas kierowca) i jestesmy na miejscu.

Zdziwienie nr 1. Wchodzimy do amfiteatru. :) Po obu stronach drogi wybudowano wysokie, betonowe trybuny, gdzie usadza sie widzow. Na koncu drogi brama w barwach narodowych, a po drugiej stronie bramy identyczny amfiteatr, tylko ze pakistanski.



Zdziwienie nr 2. Trybuny szybko wypelniaja sie ludzmi, mimo, ze do rozpoczecia ceramonii jeszcze 1,5h. Glosna hinduska muzyka. Ruchem dyryguja zolnierze, niektorzy w paradnych mundurach (znaczy w turbanach z piorupuszami). Przy mikrofonie wodzirej. Dzieci tlocza sie na dole, atrakcja polega na mozliwosci przebiegniecia z flaga Indii w kierunku bramy i spowrotem. Wodzirej dyryguje tlumem, ludzie skanduja cos o Hindustanie, co chwila zrywaja sie krzyczac i wymachujac piesciami. Ale atmosfera raczej wesola, choc jest niewyobrazalnie goraca, wszyscy zupelnie mokrzy.

Zdziwienie nr 3. Ceremonia. No takich jaj, to juz dawno nie widzialem. Monthy Pyton sie chowa (zupelnie sie chowa). Chlopaki w pioropuszach na turbanach i bialych skarpetkach, z pistoletami. Wszystko symetrycznie po obu stronach bramy, czyli w dwoch krajach. Najpierw konkurs na najdluzej wykrzyczana komende wojskowa. Pelna powaga, pan zolnierz od krzyku nagradzany brawami. (moim zdaniem przegralismy te runde, paki krzyczaly dluzej). Pozniej musztra. Chlopaki wychodza na srodek i zaczynaja maszerowac. Najpierw chwila stepowania w miejscu, pozniej kop wyprostowana noga we wlasne czolo, a dalej to juz 'sprint' chodem sportowym w kierunku bramy. Konkurencja indywidualana, czyli po kolei. Jak koles dosprintuje do bramy, to oczywiscie po drugiej stronie jest juz Paki zolnierz. Tancza chwile naprzeciw siebie szeroko rozposcierajac rece i zamieraja w bezruchu. I szybki powrot. I tak przez godzine w roznych kombinacjach. Na koniec rozplatuja sznurki od flag (przezucajac je od zolnierza do zolnierza, niczym gimnastyczki sportowe wstazke) i rowniutko spuszczaja wszystkie flagi w okolicy przy szalenstwie widowni. Niezle.




Moim zdaniem nasi wygrali.
PS. A i zeby nie bylo watpliwosci - oni tak codziennie ;).

4 komentarze:

olaK pisze...

Cześć!!! Znowu musiałam nadrobić zaległości od końca czerwca chyba ale już jestem na bieżąco ;) Kasia - super że dojechałaś bez problemów! Fajnie że już jesteście razem - będzie przyjemniej zwiedzać. 3majcie się ciepło, buźka :D

Anonimowy pisze...

az niemozliwe;)

usciski!!
dorota

kasiaimarek pisze...

tez bym pomyslal, ze niemozliwe ;)
widze, ze dolaczylas do grona stalych czytelnikow :)
jak zycie artystyczne Poznania?
my juz w gorach, przyjemny chlodek :)

Anonimowy pisze...

tak, bede ufam sledzic juz Wasza podroz na biezaco:)
czesc archiwum jeszcze przede mna..
duzo pracy z 'zyciem art.' do konca lipca.. ale ze wraz z deszczem i chlodem zaatakowalo mnie przeziebienie - to ja doma..
musze sie jednak sprezyc bo terminy choroby nie uwzgledniaja.. ale w sierpniu planuje WAKACJE!!! pierwsze od kilku lat - jeszcze nie wiem gdzie ale wyjechac musze.. inny rytm/tryb jest mi bezwglednie potrzebny..
przyjemnego chlodka wiec!!
:)