środa, 22 lipca 2009

Dharamshala, czyli restowy tydzien



Urzadzilismy sobie 'tydzien emerycki' w Dharamsala. Mieszkamy w palacyku, dawniejsza wlasnosc maharadzy Kaszmiru (40% rabatu pozasezonowego ;) ). Budynek na planie kwadratu z czterama basztami. I w takiej wlasnie baszcie/werandzie (prawie calkowicie przeszklona) z widokiem na miasto w dole mieszkamy. Herbatka na trawniku przed palacem, ptaszki, 'kuny indyjskie' ;) i malpy. Idylla.


Prawie. Generalnie codziennie pada przez pol dnia. Robimy krotkie wycieczki - bylismy w Mcleod Ganj (siedziba Dalajlamy, miasteczko w 100% dla turystow z Zachodu), a dzisiaj w Sidhibari (siedziba XVII Karmapy, niestety zaspalismy na audiencje).


Generalnie wszedzie pelno tybetanskich mnichow, potrafia sie naprawde niezle urzadzic. Na tle indyjskiej codziennosci ich klasztory to takie 'male Szwajcarie' - czysciutko, pomalowane, baterie sloneczne i wifi. Niezle.


Jest fajnie :). Zostajemy tu jeszcze kilka dni.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

to kiedy tam jest sezon?..
zdjecia poprosze:)

pa!!
dorota

ImagineKasia pisze...

sezon konczy sie w lipcu - koniec lipca i caly sierpien jest kiepski turystycznie, bo pada; alew porownaniu z polskimi burzami to pestka;)
tu jest bardzo przyjemnie, kim
ps. M wstawia wlasnie fotki

Anonimowy pisze...

fajnie:)
no i Twoje spodnie fajne..- lokalne?..
pa!!
dorota

ImagineKasia pisze...

spodnie lokalne, tzw alibaby - kupione w Delhi (choc podobno modne tez w Europie;) Jeszcze do sari sie nie przekonalam...

Anonimowy pisze...

alibaby;)
milego czasu!!
dorota

Unknown pisze...

spodnie alibaby boskie są
:) miłego podróżowania
kasia