Na rozne sposoby wybieram sobie hotele. Tym razem nie mialem watpliwosci. Jeden z tanich hoteli ma basen!!! I nawet mi nie przeszkadzalo, ze jest poza centrum (co na warunki Jaisalmer oznacza odleglosc 200m od bramy fortu). Dzwonie do nich z dworca, ok, pokoje maja od 200Rs, przyjada po mnie samochodem. Milo (rzecz jasna chodzi o to, bym im gdzies nie wsiaknal po drodze). Przyjezdza wielki terenowy Tata i przewozi mnie kilkaset metrow do hotelu. Ogladam pokoje, negocjuje cene. 250Rs. OK, pokazcie basen. Jest maly (tak 8 metrow dlugi), wylozony niebieskimi kafelkami. Tylko woda jakby nie bardzo. Pan na to, ze wlasnie zaczynaja filtrowac, za 2h bedzie gotowe. Dobrze, ide sie zdrzemnac do pokoju. Jest kablowka, jest OK. Po dwoch godzinach schodze na dol - basen bez zmian.
Chlopak z recepcji tlumaczy, ze teraz trzeba paszport i check-in zrobic. Tlumacze mu grzeczniem, ze check-in to i owszem, ale jak zobacze filtrujaca sie wode. Dobra, chwile marudzi i uruchamia procedure, rzeczywiscie cos zaczyna bomblowac.
Ide sie przejsc po miescie. Zaliczam fort z widokiem na pustynie Thar i Pakistan, kolacje we 'wloskiej' restauracji (makaron jako mila odmiana po 3 tygodniach) i wracam do hotelu.
Na recepcji znajomy chlopak. Pytam jak basen. 'Pool is green' odpowiada z duma. No to po kumplowki i do basenu.
W miedzyczasie zrobilo sie ciemno. Oczywiscie poza mna nikogo tu nie ma. Woda ma chyba z 50C, plywam w ta i z powrotem. Po chwili orientuje sie, ze oprocz mnie z basenu korzystaja jeszcze nietoperze. Duze i male, podlatuja do tafli wody wokol mnie i plusk-plusk pija pyszna, ciepla woda. I to wszystko posrodku pustyni ;).
Rano nie jest juz tak pieknie. Zamiast miekkolatajacych nietoperzy nadciagaja golebie i inne ptaszyska. Pija wode szybko i lapczywie, natychmiast uciekajac na okoliczne drzewa.
piątek, 3 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz