wtorek, 16 czerwca 2009

Powolne oswajanie Indii


Wrocilem do domu (czyli na Pahar ganj) i czas napisac kilka slow.
Juz chyba wlaczyl mi sie tryb podrozny, bo po dwoch dniach pobytu ten kurz, smrod, brudne krowy i tlumy ludzi na Main Bazar to naprawde powrot do domu. I chyba mnie juz troche przykurzylo, bo jakby mniej ludzi mnie zaczepia po drodze (a moze po prostu zniklnal z oczu obled "wlasnie wyladowalem w Indiach).

Rano kwestia kluczowa, czyli bilet na pociag. Metody kupna sa dwie - inernet lub na dworcu w International Tourist Bureau (do ktorego mam 200m). Oczywiscie wybieram internet i poddaje sie dopiero po 3 probie (samo zalogowanie sie na wlasciwa strona zajelo mi 20min). Czapeczka i na dworzec. Odnajduje ITB, a tam kulturka, klima, duzo miejsca, panowie w bialych fartuchach. Trzeba oczywiscie wypelnic deklaracje formatu A4, ale poza tym spoko. Pan wybiera, pan decyduje, prosze bardzo, prosze bardzo. KUpuje bilet na 18. do Sawai Madhopur, czyli jade przywitac sie z tygrysami. Spotkani wczoraj Polacy strasznie narzkali na to miejsce, ale sprawdzic trzeba.


Dzis leniwy tour w pelnym sloncu po New Delhi - Connaught Place (czyli najwieksze rondo w miescie z milym parkiem posrodku) i Rajpath, czyli bezkresnie szeroka arteria pomiedzy India Gate a palacem prezydenckim (chyba).
Obejrzalem mecz krykieta (taki pomiedzy kumplami, ale bardzo na powaznie) i przejechalem sie za darmo taksowka z jednym Sikhem. Niemozliwe stalo sie realne. To ja naciagnalem taksowkarza na darmowy kurs. Wszystko przez jego sentyment do Zwiazku Radzieckiego i jezyka rosyjskiego. Pogadalismy i prosze - haroszyj drug ;).

Ide cos zjesc.

Aaa, i jeszcze rano zalapalem sie na demostracje. Niezle jaja, wychodze a tu wiekszosc sklepow zamknieta ;). Ale na czynne manifestowanie zabralo sie moze 30-40 osob. Przyjechalo kilka wozow tv, kilkudziesieciu znudzonych policantow. chlopaki pokrzyczaly, pokrzyczaly i poszli otwierac sklepy. POdobno chca posprzatac main bazar.

Brak komentarzy: