piątek, 25 lipca 2008

wczesniej...

Samarkanda dzis! Co bylo wczesniej?
Z Buchary ruszylismy na polnoc, cel byl jasny - wielblady!!! Trzeba dotrzec do tajemniczych YurtaCampow (w Bucharze w agencjach turystycznych informacje byly bardzo mgliste) i tam czekaja atrakcje przerozne. Okolo poludnia bylismy juz w Nuracie, ostatnim miasteczku przed koncem cywilizacji. Kierowca, ktory nas przywioz od razu zaproponowal, ze pogadamy. Jego wersja brzmiala: dzis zostajemy u niego w goscinie, zwiedzamy sobie Nurate, jemy i pijemy, a jutro rano jedziemy do kampow. Nawet nam sie to spodobalo. Usiedlismy na podworzu jego domu, wypilismy herbate i... co tu dalej robic? Poszlismy rozeznac sprawe do wsi i znalezlismy kierowce-przewodnika, ktory za jedyne 30USD zgodzil sie zawiezc nas swoim terenowym tico do kampu, a nastepnego dnia nad jezioro Aidarkul.
Jeszcze szybkie zwiedzanie lokalnego meczetu ze swietym zrodlem (podobno niezwykle wlasciwosci tej wody sciagaja tu nawet chorych z Australii), w ktorym plywalaja pstragi. Przewodnik muzeum, na pytanie co one jedza, powiedzial, ze woda jest tak bogata w mineraly, ze one tylko przez skore je wchlaniaja. Hmmm.


Pozniej droga do YurtaCampu. Calkiekm niezle sie tico sprawdza na pustyni ;).
Spotkanie z wielbladami i skarabeuszami. W kampie tylko my i 6 Hiszpanow.



Wieczorem impreza - wlasciel biznesu jest Rosjaninem, szybko znalezlismy wspolny jezyk. Razem z kierowcami i przewodnikiem Hiszpanow zrobilismy mila mini-impreze. Oczywiscie pilismy jak uczciwi muzulmanie, czyli czajniczek pelen wodki rozlewanej do czarek na herbate. Na zagryzke pyszny arbuz.

Rano sniadanie i ruszamy nad jezioro. Wszystko OK, tylko konczy nam sie benzyna, a kolejni spotykani pasterze koz tylko wzruszaja ramionami. Kapiel w lekko slonym jeziorze i krotkie opalanie sie na skalkach.

Ruszamy na poszukiwanie paliwa. Wreszcie w jednej z zagrod udaje nam sie kupic dwie plastikowe butelki metnego plynu. Tico przyjmie wszystko, wesolo wracamy do Nuraty :)

1 komentarz:

marrena pisze...

Kasiu, nabyłaś umiejętności rozmawiania z wielbłądami?? :)
Ech, piękne te Wasze podróże.
Pozdrawiam