Poniedzialek. Jestem. Wtorek. Jestem. Sroda. Jestem.
Zamiast szoku kulturowego - szok termiczny. Czekam na monsun (w Polsce juz pojawil sie kilkukrotnie), a tu raz tylko bylo zachmurzone niebo.
Pierwsze wrazenia: jejku, jak tu brzydko! Ale pachnie Indiami;) Po pierwszym posilku (we wtorek wieczorem), poczulam sie troche lepiej, a w srode juz cakiem bylam w Delhi zadomowiona. Jak najszybciej chcialabym gdzies stad uciec - zycie w stolicy jednak meczy;)
Dzis ruszamy na polnoc (dalej od zblizajacego sie monsunu) - do Amritsar (Pundzab)
Najwiekszy meczet w Indiach:
I niewierna, przebrana by nie draznic Allaha:
czwartek, 16 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
mozna oddychac tam? czy raczej duchota?..
zaczynam myslec intesywnie o wakacjach.. w koncu..
musze wyjechac..!!!!!!!!!
dzis kraza wokol mnie wyjazdy znajomych do Chorwacji..
sciskam Was!!
dorota
Nie mozna oddychac!!! jedziemy w gory, bo upal tu straszny. Ja ledwie zyje, a Marek mowi ze sie juz przyzwyczail. Jak dojedziemy do Dalajlamy to moze wreszcie odetchne;)
czyli klimat nie dla mnie..
zrobcie dla mnie fotki minaretow roznych:))
usciski!!!
dorota
ps. w posen dzis tez duchota i gorac..
Prześlij komentarz